Parafialna pielgrzymka do Krzeszowa

2 maja 2019 około godz. 7:30 z uśmiechem na ustach po wspólnej modlitwie wyruszyliśmy w drogę “złotą strzałą” z naszym ulubionym kierowcą Panem Jankiem.

Naszą przygodę rozpoczęliśmy w Kamiennej Górze, gdzie mogliśmy osobiście odkrywać historię zaginionego laboratorium Hitlera ukrytego w częściowo zasypanych labiryntach korytarzy w Górze Kościelnej. Niska temperatura, duża wilgotność, półciemne korytarze Sztolni Arado sprawiły, że usłyszane historie o ciężkiej pracy wykonywanej przez więźniów obozów koncentracyjnych oraz robotników przymusowych działały na naszą wyobraźnię ze zdwojoną siłą. Ich trud i śmierć w podziemiach uczciliśmy chwilą ciszy. Podczas zwiedzania byliśmy także świadkami wyreżyserowanych scen strikte z czasów II wojny światowej oraz mieliśmy możliwość zobaczenia, a czasem dotknięcia eksponatów i pamiątek z tamtego okresu. Stanowiło to nie lada gratkę nie tylko dla najmłodszych, ale także najstarszych uczestników wyjazdu, tym bardziej, że dużą część zbiorów stanowiły unikatowe, oryginalne elementy uzbrojenia. Przygodę w podziemiach zakończyliśmy spacerem po pobliskim parku, gdzie wśród zieleni znajduje się ekspozycja sprzętu wojskowego i można było zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie “z czołgiem”.


Następnie wyruszyliśmy w dalszą podróż do Krzeszowa. Wizytę w Sanktuarium Krzeszowskim zaczęliśmy od zwiedzania Bazyliki pw. Wniebowzięcia NMP. Budowla jeszcze przed wejściem do środka zachwyciła nas finezją zdobień, zdumiała swą monumentalnością – długość kościoła wraz z Mauzoleum Piastów i kaplicą św. Marii Magdaleny wynosi aż 118,15 m, korpus ma 29,15 m, a jej dwie wieże są tak strzeliste, że zdaje się jakby przebijały niebo. Aż trudno było uwierzyć, że budowa tego obiektu trwała tylko 7 lat (1728-1735) – bo tyle budowano najbardziej okazałą świątynię jerozolimską, a Krzeszów miał być według zamysłu cystersów nową Jerozolimą. Samo wnętrze natomiast oczarowało nas nie tylko najstarszym w Polsce ołtarzem maryjnym pisanym na desce (ikoną), ale także unikatowymi organami, ołtarzem głównym zwieńczonym koroną, iluzjonistycznymi freskami oraz misternie rzeźbionymi stallami – wszystko najwyższej artystycznej klasy. Przemiła Pani Przewodnik opowiadała nam krok po kroku różne fakty związane z odwiedzanym przez nas miejscem. Dłuższą chwilę spędziliśmy przed wspaniałym ołtarzem głównym wsłuchani w historię jego powstania. Na szczególną uwagę zasługuje cudami słynący obraz Matki Bożej Łaskawej, który to według jednej z legend w XIII wieku do Krzeszowa przynieśli aniołowie. Bazylice w Krzeszowie anioły mogliśmy zobaczyć wszędzie: adorujące Madonnę, unoszące ją do nieba w centralnym obrazie ołtarza głównego, muzykujące na prospekcie organowym, spoglądające ze stalli zakonnych, fresków, opraw relikwiarzy czy towarzyszące świętym osobom na fasadzie bazyliki.

Następnie udaliśmy się do stojącego tuż obok Bazyliki Kościoła pw. św. Józefa. Również tutaj już sama fasada budowli przyciąga wzrok każdego pielgrzyma, a to dopiero przedsmak tego co mogliśmy zobaczyć w środku. Naszym oczom ukazał się ogromny skarb kultury europejskiej – największy na północ od Alp cykl fresków przedstawiający dzieje św. Józefa. Malowidła te umiejscowione są w taki sposób, że wschodzące słońce oświetla sceny siedmiu radości św. Józefa, natomiast zachodzące jego troski. Nie mieliśmy okazji usłyszeć, ale mogliśmy zobaczyć “anielskie organy” ozdobione grupami aniołów tworzących orkiestrę i chór anielski, z aniołem dyrygentem, którego figura wieńczy prospekt. Powstałe około 1698 r. zachowały oryginalną barokową dyspozycję głosów i są w pełni sprawne. Kolejnym zwiedzanym miejscem było Mauzoleum Piastów świdnicko-jaworskich, gdzie mogliśmy podziwiać malowidła sufitowe podkreślające chwałę rodu Piastów i ich zasługi jako fundatorów opactwa w Krzeszowie, oraz sarkofagi książęce z okresu baroku, w tym sarkofag Bolka I Surowego i Bolka II Małego.

Po krótkiej przerwie na kawę i zakupach pamiątek wyruszyliśmy dalej w stronę Chełmska Śląskiego. Już wjeżdżając do tego miasteczka, mogliśmy odnieść wrażenie, że czas tam się zatrzymał. Nasze kroki skierowaliśmy do największej atrakcji tego miejsca, a tak naprawdę jedynej takiej w Europie – XVIII wiecznych drewnianych Domów Tkaczy, tzw.: Dwunastu Apostołów. Domków było kiedyś dwanaście, do dzisiejszych czasów ocalało jednak tylko jedenaście, gdyż jeden budynek – zwany Judaszem – spłonął. W jednym z nich oglądaliśmy zabytkowe kołowrotki, krosna, żelazka z duszą i przedmioty związane z tkactwem, a także mogliśmy poznać cały proces powstawania tkaniny począwszy od kwiatów, które rosną bezpośrednio pod oknami, na gotowym płótnie skończywszy. Trochę dalej w jednym z domków zwanych dzisiaj Sudecką Lnianą Chatą u Apostoła mieliśmy okazję wysłuchać barwnych historii opowiadanych przez Pana Adama, obejrzeć stare fotografie oraz dowiedzieć się ciekawostek z przeszłości tego niezwykłego zakątka Dolnego Śląska, np. dlaczego na jednej ze starych pocztówek z tego miejsca jest kiełbasa.

Z małym niedosytem, bo chcieliśmy pielgrzymować jeszcze, i jeszcze, i jeszcze, zmęczeni, aczkolwiek z uśmiechem i pieśnią na ustach udaliśmy się w drogę powrotną… Oczywiście z krótką pauzą w wałbrzyskim KFC.

Dziękujemy naszemu Proboszczowi Księdzu Wiesławowi za zorganizowanie wyjazdu i wnioskujemy zgodnie o kolejne takie eskapady.

Relacjonowała:
Marta Sokół

« z 14 »